Zabiła koleżankę młotkiem. Poznali się w 2010 roku. Natalia B. szukała wtedy opiekunki dla trójki swoich dzieci. Kobieta przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii 9 lat wcześniej.
Wyjechała z Polski, bo chciała lepszego życia dla siebie i swoich pociech. Zamieszkała w Londynie. W przeszłości pracowała, jako instruktor nauki jazdy, ale na tę samą posadę nie mogła liczyć na Wyspach. Nie znała wtedy jeszcze dobrze języka, a i zasady poruszania się po brytyjskich drogach są trochę inne. Z czasem, gdy nie bardzo miała już skąd czerpać pieniądze, została prostytutką. Nie była z tego dumna, ale musiała utrzymać rodzinę. Pracowała na swoich zasadach i całkiem nieźle jej się wiodło. Miała grono klientów, których przyjmowała w mieszkaniu położonym w Richmond, w południowo-wschodnim Londynie. To bardzo zamożna dzielnica, co wiele mówi też o sytuacji zawodowej Natalii. Mogła sobie pozwolić na wynajęcie lokum akurat tam.
Od niani do przyjaciółki
W pewnym momencie stwierdziła, że nie da rady pracować i jednocześnie opiekować się trójką dorastających dzieci. Potrzebowała pomocy. Na rodzinę nie mogła liczyć, bo większość krewnych mieszkała w Polsce. W ślad za nią na Wyspy ruszyła wprawdzie jej siostra Anna, ale Natalia nie chciała obciążać jej takimi sprawami. Kobieta miała swoje życie. Polka zdecydowała się więc zatrudnić opiekunkę. Z jednej strony chciała, by to była Angielka, bo dobrze by to wpłynęło na naukę języka przez dzieci, ale z drugiej, wolała jednak zatrudnić rodaczkę. Stanęło na tym drugim rozwiązaniu. W życiu rodziny B. pojawiła się Zofia K. Kobieta była kilkanaście lat młodsza od swojej pracodawczyni, ale dość szybko nawiązały nić porozumienia. Okazało się, że mają wiele wspólnych zainteresowań – lubią tę samą muzykę, jedzenie, sposoby na spędzanie wolnego czasu. Z czasem stały się dla siebie jak siostry.
Natalia była przy przyjaciółce, gdy Zofia zaszła w ciążę z poznanym w Londynie mężczyzną. Wkrótce po urodzeniu dziecka, między nią a jej partnerem zaczęło się psuć. Wypłakiwała się wtedy na ramieniu dobrej koleżanki, a Natalia starała się skutecznie pocieszać Zofię i być dla niej oparciem, jakim przestał być ojciec dziecka.
Zabiła koleżankę młotkiem
Nadal się przyjaźniły, ale coraz częściej zdarzały się kłótnie. Zofia była współlokatorką Natalii, ale to starsza z kobiet była głównym najemcą mieszkania. Kilka razy zdarzało się, że wyrzucała młodszą koleżankę z domu, bo nie mogła znieść jej zachowań i pretensji. Być może chodziło o to, że Natalia i Zofia zaczęły wspólnie pracować i ta druga również została prostytutką. Przyjmowały klientów w tym samym mieszkaniu i Zofia miała okazję z bliska zaobserwować, jakim powodzeniem cieszyła się Natalia. Nie mogła tego zrozumieć, w końcu to ona była młodsza i w jej mniemaniu ładniejsza, ale nie zarabiała tyle, ile starsza z kobiet.
Nie oznaczało to, że nieustannie było pomiędzy nimi źle. Zdarzały się także dobre momenty, takie jak dawniej, gdy wspólnie spędzały czas, ale było ich coraz mniej. Było to trochę, jak błędne koło. Zofia zaczęła podkradać współlokatorce pieniądze i rzeczy osobiste. Wtedy wybuchały kłótnie, kończące się zwykle wyprowadzką. Po jakimś czasie kobiety wybaczały sobie i Zofia wracała. Nie eliminowało to jednak jej gniewu. W końcu doszło do tego, że Zofia zaczęła grozić koleżance, że zrobi jej coś złego, że skrzywdzi jej dzieci. Natalia z początku nie traktowała tego poważnie, ale zachowanie koleżanki budziło coraz więcej wątpliwości. Nie zdążyła jednak zareagować w porę i zakończyć tej relacji definitywnie…
Zwłoki w sypialni
Materac, prześcieradło i poduszki były nasiąknięte krwią. Na środku łóżka leżały zwłoki kobiety. Wyglądały przerażająco. Ubrana w piżamę ofiara miała roztrzaskaną głowę. Z pewnością nie żyła. Nie mogła żyć przy takich obrażeniach. Policjanci wezwali pogotowie tylko dla formalności, aby lekarz stwierdził zgon. Była sobota, 30 listopada 2014 roku, godzina 14.
Trzy dni wcześniej do komisariatu przyszła Anna A. Kobieta od kilku dni nie mogła skontaktować się ze swoją siostrą. Miały dobre relacje, odwiedzały się nawzajem, dzwoniły do siebie. Ale od 2 listopada kontakt się urwał. Wtedy widziała ją po raz ostatni, gdy kobieta, w towarzystwie swojej przyjaciółki przyszła ją odwiedzić w restauracji, w której pracowała. Robiły to już wcześniej, zawsze w dobrych humorach, ale tym razem Anna zauważyła w zachowaniu siostry coś dziwnego. Wydawało się jej, że jest czymś zmartwiona lub czegoś się boi. Zapytała ją nawet o to, ale ona zaprzeczyła i powiedziała, żeby się niczym nie martwiła. Anna, mając jednak w pamięci wcześniejsze relacje o kłótniach ze współlokatorką, nie potrafiła pozbyć się obaw. Coś było nie tak. Kobieta miała dużo pracy i znalazła dogodną chwilę, by zadzwonić do siostry, dopiero niemal dwa tygodnie później, ale jej telefon milczał. „No nic – pomyślała – może jest zajęta”. Ale kolejne próby nawiązania kontaktu również kończyły się fiaskiem. Siostra była nieosiągalna.
Zabiła koleżankę młotkiem
W końcu Anna postanowiła nie czekać dłużej i zgłosiła sprawę policji. Dwa dni później dostała SMS-a z numeru siostry: „Źle zrobiłaś, że poszłaś z tym na policję, nic mi nie jest. Wrócę wkrótce”. W międzyczasie Anna skontaktowała się również ze współlokatorką kobiety – Zofią K., która także potwierdziła, że Natalii na pewno nic się nie stało.
– Od jakiegoś czasu spotyka się z pewnym Amerykaninem. Nie powiem, żeby miał na nią dobry wpływ. Jest trochę dziwny. Wyjechali razem, ale rozmawiałam z nią, wszystko u niej w porządku – zapewniała Zofia.
Mimo to, Anna postanowiła nie odwoływać zgłoszenia. Ona sama nadal nie mogła skontaktować się z siostrą i to przemawiało do niej bardziej, niż zapewnienia obcej osoby. Jak pokazały wydarzenia listopadowej soboty, intuicja jej nie myliła. Wkrótce została wezwana przez policję na formalną identyfikację ciała. Zwłoki znalezione w mieszkaniu w Richmond należały do zaginionej Natalii B.
Zabiła koleżankę młotkiem. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2023 (tekst Marty Jurkiewicz-Rak pt. Umierała dwa dni). Cały numer do kupienia TUTAJ.