Zabójca zgłosił się na policję i przyznał do winy

Zabójca zgłosił się na policję. Wyrok w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej zapadł w 2009 roku. Sędzia oznajmił, że z podobną sprawą nie zetknął się w całej swojej karierze. Rzecz jasna, nie chodziło o napad czy zabójstwo, ale o to, że sprawca z własnej woli zgłosił się na policję i przyznał do winy.

Cieszyn. 20 listopada 2002 roku. Chwilę przed godziną 16, do hurtowni chemicznej przy ulicy Liburnia, weszła kobieta. Za ladą pracowały Kinga i Kasia. W części biurowej siedział Jacek. Kobieta wybrała towar i zapłaciła. Gdy szykowała się do wyjścia, do hurtowni nagle wszedł mężczyzna w kominiarce i rękawiczkach. Z reklamówki wyciągnął broń i krzyknął, że chce pieniędzy. Tego dnia utarg był raczej przeciętny. W kasie znajdowało się trochę ponad 400 zł.

Sprzedawczynie były w szoku i początkowo wypowiedzianych słów nie potraktowały poważnie, mimo że bandyta ciągle mierzył w stronę Kasi. Aż w końcu broń, którą trzymał wypaliła. Dziewczyna upadła na podłogę. Kula trafiła ją w brzuch. Zamaskowany napastnik podszedł do kasy i zabrał gotówkę.

Jacek zaniepokojony hałasem dobiegającym z pomieszczenia obok postanowił sprawdzić, co się stało. Gdy stanął w drzwiach, zobaczył faceta z pistoletem skierowanym w jego kierunku. Przerażony wrócił do biura. Wkrótce agresor wybiegł z hurtowni i odjechał bordowym polonezem.

Niestety stan rannej był ciężki. Kula przeszyła ją na wylot, przy okazji znacznie uszkadzając wątrobę. Podczas gdy lekarze walczyli o życie młodej sprzedawczyni, policja zabezpieczała ślady mogące pomóc w ustaleniu sprawcy napadu. W hurtowni zabezpieczono brunatną substancję oraz łuskę w celu zidentyfikowania rodzaju broni.

Kluczowi świadkowie

Kinga, Justyna (klientka) i Jacek byli dla policji kluczowymi świadkami. Zeznali, że napastnik miał ciemne spodnie i granatową kurtkę z charakterystycznym nadrukiem na plecach. Był wysoki. Kobiety twierdziły, że mówił dość niewyraźnie, może ze wschodnim akcentem. Według Kingi, by zamaskować kolor oczu celowo przymykał powieki. Z kolei Justyna uznała, że usiłował zmienić swoją posturę. Miał zbyt szczupłe nogi i ręce w stosunku do korpusu, co sugerowało, że upchnął coś pod kurtką. Jacek zaś powiedział, że widział go wsiadającego do bordowego poloneza zaparkowanego blisko hurtowni.

Mimo że lekarze walczyli o życie Kasi, obrażenia okazały się zbyt rozległe. 26-latka zmarła. Wkrótce ulicami Cieszyna przeszedł marsz milczenia. Było to podobno pierwsze takie wydarzenie w dziejach miasta. Uczestnicy pochodu dzierżyli transparenty z napisami „Nie agresji” czy „Stop przemocy”.

Policja zaczęła sprawdzać, czy Kasia miała wrogów. Na tę okoliczność rozpytywała wśród jej rodziny i znajomych. Jednak ślad prowadził donikąd. Wszyscy zgodnie twierdzili, że to była miła dziewczyna, która nigdy nie odmawiała pomocy. Można powiedzieć: dusza towarzystwa. Dorabiała szyjąc damskie kreacje. Wolny czas lubiła spędzać razem z bliskimi. Bardzo wspierała swoją matkę. Jak każdy, miała swoje zmartwienia czy pewne zatargi, jednak nie były one poważne, a na pewno nie takie, aby ktoś chciał ją z tego powodu zabić.

Zabójca zgłosił się na policję

W toku śledztwa policja wytypowała prawdopodobnych sprawców. Jednak szybko okazało się, że nie mają oni nic wspólnego z napadem. Na nic zdały się też kontakty z FSO, czyli Fabryką Samochodów Osobowych w Warszawie produkującą polonezy. Firma poinformowała prokuraturę, że w bazie nie przechowuje danych o klientach. Poza tym polonezów w modelu takim jak poszukiwany wyprodukowano kilka tysięcy.

Właściciela hurtowni co jakiś czas odwiedzali bezdomni skuszeni wyznaczoną przez niego nagrodą pieniężną za pomoc w ujęciu zabójcy. W rzeczywistości nie mieli żadnych informacji mogących przyczynić się do rozwikłania śledztwa. Nie pomógł również materiał wyemitowany w „Magazynie Kryminalnym 997”. Sprawę umorzono. (W międzyczasie, dla zapewnienia większego bezpieczeństwa, właściciel hurtowni postanowił zamontować monitoring.)

Rzecznik cieszyńskiej policji, Ireneusz Brachaczek, tłumaczył, że mimo ciężkiej pracy śledczych nie udało się wykryć sprawców.

– Takie sprawy często udaje się rozwiązać po latach, być może morderca wpadnie kiedyś przy okazji innej sprawy. Gdy tylko mamy jakiś nowy ślad, choćby najmniejszy, sprawdzamy go – zapewniał w mediach Wiesław Połednik, naczelnik Sekcji Kryminalnej w Komendzie Powiatowej Policji w Cieszynie.

Zabójca zgłosił się na policję. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2023 (tekst Miłosza Magrzyka pt. Dręczące wyrzuty sumienia). Cały numer do kupienia TUTAJ.