Zagadkowe zabójstwo w Białymstoku…

Zanim doszło do czego doszło, Marek Żendzian z Prokura-tury Okręgowej w Białymstoku uznał, że Ptaszyński nie jest winny. Świadczy o tym zdanie z postanowienia o umorzeniu śledztwa z 13 marca 2003 roku. „Dotychczasowe czynności – zarówno procesowe jak i operacyjne, nie pozwalają na przyjęcie, iż sprawcą zbrodni jest Jan Ptaszyński (…).”

Kwestią czasu było już tylko złożenie zażalenia na to umorzenie. Uczynił to ojciec Sarosiek, J.J.

– O nim (Ptaszyńskim – dop. AP) mogę jedynie powiedzieć, że często spotykał się z córką, chodzili razem, odwiedzali nas razem. Z tego, co ja wiem, to żyli zgodnie, nie słyszałem nigdy, aby się kłócili, wszystko było w porządku. Córka też nie wspominała, aby były jakieś problemy. Wydawało mi się, że wszystko układa się najlepiej. Ja nie miałem żadnych zastrzeżeń – mówił na pierwszym przesłuchaniu w grudniu 2001 roku

Kilkanaście miesięcy potem zmienił zdanie. „Skarżący kwestionuje również pogląd autora postanowienia (o umorzeniu śledztwa – dop. AP), że podejrzany nie miał motywu dokonania zabójstwa, wskazując na jego dziwne zachowanie w stosunku do kobiet. Podnosi również, że konieczne jest poddanie oskarżonego badaniom psychiatrycznym i psychologicznym. Po to, aby sprawdzić, czy odpowiada portretowi psychologicznemu sprawcy” – pisze w postanowieniu z 22 maja 2003 roku o uwzględnieniu zażalenia ojca Sarosiek prokurator Eugeniusz Wildner z Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku.

Dwa zdania niżej prokurator znowu cytuje samego J.J.: „Podnosi, że podejrzany J. Ptaszyński odpowiada portretowi psychologicznemu sprawcy, a motywem zbrodni była jego chora psychika”.

Ponowne śledztwo w sprawie morderstwa na Jurowieckiej przekazano nowej prokuratorce Bożenie Romańczuk. To ona napisze w akcie oskarżenia, że „jakkolwiek nie pozyskano dowodów bezpośrednich potwierdzających, że Jan Ptaszyński dopuścił się przypisanych mu przestępstw – to jednocześnie, zgromadzono szereg bezspornych dowodów pośrednich”.

Jej śledztwo koncentrowało się, m.in. na poszukiwaniu ubrania, które miał na sobie Ptaszyński, kiedy rzekomo dopuścił się zabójstwa. I poszukiwaniu dowodów. Dowodów na to, że jest dobrze maskującym się alkoholikiem (pytania kierowane do izb wytrzeźwień i do komend powiatowych o jego ewentualne przebywanie na „dołkach”). Świadkowie, w tym policjanci, twierdzili, że Jan co prawda „polewał” na imprezach towarzyskich (jego szwagier był policjantem w jednym z białostockich komisariatów), ale jest totalnym abstynentem, który dodatkowo nie pali, a nawet nie pije kawy i herbaty.

14 kwietnia 2004 roku prokurator Romańczuk złożyła wniosek do sądu o zastosowanie wobec Ptaszyńskiego aresztu. Sąd Okręgowy przychylił się do wniosku.

Zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku na to postanowienie przywraca mu jednak wolność po dwóch tygodniach. Nic to jednak w rezultacie nie dało. Akt oskarżenia przeciwko Janowi Ptaszyńskiemu skierowano do Sądu Okręgowego w Białymstoku 9 czerwca 2004 roku. Dzień wcześniej, 8 czerwca, Romańczuk kieruje do tego samego sądu wniosek o „zarządzenie zniszczenia nośników zawierających utrwalone zapisy rozmów telefonicznych prowadzonych przez Wojciecha R. (…) Po odtworzeniu zapisów zawartych na 19 nośnikach ustalono, że utrwalone na nich treści nie mają znaczenia dla postępowania karnego”.

Skąd ten pośpiech? Tym bardziej, że wspomniany Wojciech R. znalazł się na liście świadków. Świadków którzy powinni zeznawać przed sądem, i co oczywiste, dociekliwy sąd mógłby być ciekawy jego prywatnych rozmów.

Dodajmy, że treść podsłuchów znał wyłącznie D.H., ówczesny funkcjonariusz wydziału dochodzeniowo-śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. I to on arbitralnie stwierdził, co każdorazowo poświadczył dziewiętnaście razy w notatkach służbowych, że nie zawierają informacji istotnych dla śledztwa.

Chcesz poznać kulisy tej zbrodni? Sięgnij po Detektywa 12/2023 (tekst Arkadiusza Panasiuka pt. Zagadkowe zabójstwo w Białymstoku). Cały numer do kupienia TUTAJ.