Łowicz: tragiczny finał miłosnego trójkąta

Czarna kartka z kalendarza: 11 września 2019 roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał Mariusza S.  na karę 25 lat pozbawienia wolności, zaś jego kochankę  (żonę ofiary) na 4,5 roku pozbawienia wolności. W powtórnym procesie kobieta również usłyszała wyrok 25 lat więzienia. Łowicz: tragiczny finał miłosnego trójkąta.

Do morderstwa mieszkańca Łowicza doszło w nocy z 26 na 27 listopada 2017 roku. Na ławie oskarżonych zasiadła jego żona Marzena oraz jej kochanek Mariusz S., z którym kobieta planowała wspólną przyszłość.

W toku śledztwa ustalono, że, że w nocy – kiedy doszło do zbrodni – pomiędzy oskarżoną i jej mężem doszło do awantury, o której kobieta powiadomiła telefonicznie oskarżonego. Ten bardzo szybko pojawił się w miejscu jej zamieszkania. To wtedy właśnie doszło do zabójstwa. Ofiara została obezwładniona przy użyciu paralizatora, a następnie była bita i duszona. Jak wynika z protokołu posekcyjnego przyczyną śmierci było uduszenie.

Następnie ciało skrępowano taśmą klejącą, okręcone w kołdrę, zapakowane w worki foliowe i ściągnięte pasem transportowym. Po owinięciu w koc, przeniesiono do garażu i umieszczone w bagażniku należącego do kobiety opla. Oskarżony odjechał tym samochodem, aby ukryć zwłoki w Łodzi. Natomiast oskarżona dokładnie posprzątała mieszkanie, wytarła krew i inne ślady dokonanej zbrodni.

Marzenę B. i Mariusza S. połączyła namiętność. Wspólnie też zaczęli planować zbrodnię doskonałą. Miron B. który z żoną Marzeną mieszkał w przytulnym domku na obrzeżach Łowicza zniknął nagle w listopadzie 2017 roku. Gdy jego siostra zgłaszała zaginięcie w miejscowej komendzie policji, w najczarniejszych snach nie przypuszczała, że może za tym stać jej szwagierka. Poszukiwania długo nie przynosiły żadnych rezultatów, więc plan morderców zaczynał się spełniać.

Łowicz: nie ma ciała, nie ma zbrodni?

Nie było ciała, zatem – według niepisanych reguł – nie było zabójstwa.

Ale te założenia zaczęły się sypać. Przyciśnięta do muru przez śledczych Marzena B. przyznała, że jej mąż wcale nie zaginął, a został zamordowany przez nią i jej kochanka. Okazało się bowiem, że w małżeństwie B. od dawna nie działo się najlepiej, a sąd rozpatrywał właśnie ich wniosek o rozwód i podział majątku.

 Krok za krokiem śledczy ujawniali coraz więcej szczegółów tej makabrycznej sprawy.  Zwłoki pana Mirona odnaleziono dopiero po dwóch miesiącach w oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Łowicza Łodzi.  Ciało był w tak zaawansowanym stopniu rozkładu, że dopiero badania uzębienia pozwoliły na ustalenia tożsamości zabitego mężczyzny. Niedługo potem zatrzymano kochanka Marzeny B., Mariusza S., który ukrywał się w Niemczech.

W pierwszym procesie Mariusza S. skazano na karę 25 lat pozbawienia wolności, a jego kochanka na 4,5 roku więzienia. Sąd Okręgowy w Łodzi, po ponownym rozpatrzeniu sprawy, pod koniec lipca skazał Marzenę B. również na karę 25 lat więzienia. Na Mariusza S. nałożono ponadto nawiązkę w wysokości 50 tys. zł na rzecz 12-letniego syna Mirona i Marzeny.

Wyrok nie jest prawomocny.

Temida miała decydujący głos

Oskarżeni chcieli usunąć przeszkodę, która stała na ich drodze – oświadczył sędzia Marek Chmiela, przewodniczący składu orzekającego. Jak zaznaczył, oboje działali z premedytacją, krok po kroku realizując plan zabójstwa 41-latka z Łowicza.

Sąd uznał oboje oskarżonych za winnych zabójstwa 41-letniego łowiczanina.  Jak zauważył sędzia Marek Chmiela uzasadniając wyrok, proces miał charakter poszlakowy, a w toku postępowania wyjaśnienia oskarżonych zmieniały się. Przypomniał, że zanim doszło do zabójstwa, między zamordowanym a oskarżoną toczyła się sprawa rozwodowa.

Kilka dni po zbrodni miało dojść do rozprawy, na której sąd miał orzec z czyjej winy rozpadło się małżeństwo B. Istniało duże prawdopodobieństwo, że winą obarczy kobietę, która miała romans ze współoskarżonym.

Łowicz. W nocy, kiedy doszło do morderstwa, Marzena B. była w stałym kontakcie z Mariuszem S., który 26 listopada 2017 r. około godz. 22 przyjechał na stację paliw w mieście Łowicz. Oskarżona po godz. 1 wysłała do niego wiadomość, że jej mąż poszedł spać. Kamera monitoringu zarejestrowała, że o godz. 1:39 Mariusz S. udał się do domu małżonków.

Zdaniem sądu oskarżeni przygotowywali się do zbrodni.

– Dzień wcześniej oskarżony przywiózł na teren posesji niebieską beczkę, w której prawdopodobnie miały być umieszczone zwłoki – oświadczył sędzia Marek Chmiela. Ostatecznie ciało Mirona zostało związane linką holowniczą, na której znaleziono ślady DNA oskarżonego.

Skrępowane zwłoki, zawinięte w folię, kołdrę i koce, wywieziono do garażu wynajmowanego przez Mariusza S. przy ul. Zygmuntowskiej w Łodzi. Mężczyzna nie przyznawał się do zabójstwa. W trakcie pierwszego procesu składał obszerne wyjaśnienia, ale nie miały one związku z zarzutem.

– Diametralna zmiana w relacjach oskarżonego nastąpiła w trakcie postępowania przed sądem apelacyjnym. Tam pojawiła się nowa wersja. Wynikało z niej, że Marzena B. brała udział w zabójstwie swojego męża – mówił przewodniczący składu orzekającego. W ocenie sądu wersja ta nie znalazła odzwierciedlenia w zebranym materiale dowodowym.

Łowicz: Bez okoliczności łagodzących

Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonej, która kwestionowała swój udział w zbrodni. Sędzia Chmiela zwrócił uwagę, że Marzena B. twierdziła, że jej mąż przed śmiercią spożywał alkohol. Jak wynika z sekcji zwłok, łowiczanin w momencie zabójstwa był trzeźwy.

Sąd uznał, że oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu, krok po kroku realizując plan.

Oskarżeni chcieli dokonać tego zabójstwa. Chcieli usunąć przeszkodę, która stała na drodze ich planów dotyczących związku – oświadczył Chmiela.

Przewodniczący składu orzekającego zwrócił uwagę, że gdy rodzina poszkodowanego próbowała dowiedzieć się, co dzieje się z Mironem, oskarżona twierdziła, że ten gdzieś wyszedł. Po zabójstwie cały czas utrzymywała kontakt telefoniczny z oskarżonym.

Sąd nie widział żadnych okoliczności łagodzących, które pozwalałyby na różnicowanie wymiaru kary. Jak mówił, oskarżeni działali z premedytacją i w swoich działaniach byli okrutni.

Ponieważ w rodzinnej tragedii osobą poszkodowaną jest syn małżonków, sąd nakazał Mariuszowi S. zapłatę 50 tys. zł nawiązki na rzecz chłopca.

Jednocześnie sąd zwolnił oskarżonych od pokrycia kosztów sądowych. Na poczet orzeczonych kar zaliczono okres przebywania obojga za kratami.

Nareszcie jest sprawiedliwy wyrok, chociaż domagaliśmy się dożywocia – skomentowała orzeczenie Emilia Kozłowska-Domińczak, siostra zamordowanego Mirona. Kobieta w procesie występowała w charakterze oskarżyciela posiłkowego.

Jak przyznała, oskarżona jest odpowiedzialna za śmierć jej brata i mamy, która bardzo przeżyła całą sytuację.

Zniszczyła nas wszystkich – mówiła o swojej szwagierce.

Źródło: lowicz24.eu, se.pl,

Fot. pixabay.com

Miłosny trójkąt. Czy Zbyszek jest lepszy w łóżku? Czytaj TUTAJ.